Oto przesłanie i przypomnienie dla kobiet pięćdziesięcioletnich i starszych: Jesteście super i właśnie teraz, w wieku dojrzałości i pełnego rozkwitu, macie świat u stóp.
Tylko czy aby na pewno takie przypomnienie jest konieczne?
„Serce nie ma zmarszczek” to książka zwieńczająca projekt The Inner Power, stworzony przez Dorotę Goldpoint, projektantkę luksusowej odzieży, dla uczczenia i złożenia hołdu dojrzałym kobietom – pięćdziesięcioletnim i starszym. Mimo iż do docelowego wieku brakuje mi dwóch dekad, sięgnęłam po książkę, bo uwielbiam wszelkie kobiece inicjatywy i byłam szczerze ciekawa, co Goldpoint może dodać do nurtu myśli kobiecej i kobietom poświęconej. Poza tym zauważyłam, że wśród ambasadorek znajduje się kilka pań, które od lat podziwiam i które na różnych etapach życia były moimi wzorami, z Katarzyną Grocholą na czele.
Książka „Serce nie ma zmarszczek” została wykonana bardzo estetycznie i z dbałością o detale – tego odmówić jej nie mogę. W każdym rozdziale bloki tekstu przeplatają cytaty podkreślające najważniejsze zdania. Nie przepadam za tego typu wyróżnieniami, ponieważ lubię sama wybierać, które fragmenty tekstu są dla mnie najważniejsze i trafiają do mnie, niemniej rozumiem zamysł – miało być ładnie i użytecznie (choć nieco przesadzono z wielkością cytatów; przy tym rozmiarze czcionki dałoby się je odczytać z kilometra). Przy omawianiu wizualnej strony książki nie mogę pominąć pięknych… nie, przepięknych! fotografii wykonanych przez Marlenę Bielińską. Ukazane na czarno-białych portretach ambasadorki projektu The Inner Power wyglądają cudownie.
A teraz parę słów o treści publikacji „Serce nie ma zmarszczek”. W wersji krótkiej: zawiodła mnie, rozczarowała, a nawet lekko zirytowała. W wersji długiej: słysząc o projekcie skupiającym polskie sławy, liczyłam na zbiór ich opowieści, słodko-gorzkich historii i inspirujących przemyśleń. Nic z tego. Jeśli chcecie sięgnąć po książkę, by dowiedzieć się czegoś o świecie widzianym oczami ambasadorek, zawiedziecie się nie mniej niż ja. Otóż „Serce nie ma zmarszczek” jest pseudopsychologicznym poradnikiem i jednocześnie prezentacją światopoglądu Goldpoint. Główną treść raz na jakiś czas przeplatają trzy skromne zdania na krzyż wygłoszone przez ambasadorki.
Książka rozczarowała mnie więc z powodu niedostarczenia treści, na którą liczyłam. Ale nie tylko! Światopogląd Goldpoint jest mi zupełnie obcy i zdecydowanie się z nim nie zgadzam. Czytanie o prawdzie, która nie ma punktów wspólnych z naszą prawdą, a została ukazana jako jedyna słuszna, może zirytować. Poza tym nie mogę traktować poważnie osoby, która w wyjaśnianiu świata odwołuje się do nauk Freuda, odcina się od feminizmu i widzi rolę kobiety w tradycyjnym modelu rodzinnym, nie dając jej alternatyw. (I uważa 170-centymetrową Kate Moss za wysoką modelkę, ale to już taki mały bonus). Dla przykładu rozwińmy wątek feminizmu. Według mnie postawa Goldpoint wskazuje na fakt, że albo nie wie ona, czym jest ów ruch, albo go nie rozumie. Ganienie feminizmu za to, że część przedstawicielek to ekstremistki, nie ma sensu. To, że w ruchu znajdują się kobiety, które nienawidzą mężczyzn, nie golą nóg i chodzą w przepoconych podkoszulkach, bekając po piwie i drapiąc się po kroczu, nie znaczy, że feminizm jest zły.
Kiedy już zraziłam się do poglądów Goldpoint, zaczęłam się zastanawiać nad sensem projektu The Inner Power i książki „Serce nie ma zmarszczek”. Dostajemy zbiór a’la coachingowych porad, złotych myśli oraz wielkich i pustych sentencji, a wszystko to oczywiście wyrosło na gruncie światopoglądu Goldpoint. Zdałam sobie sprawę, że nawet krótkie wypowiedzi ambasadorek tyczą się kobiet w ogóle, a nie wyłącznie po pięćdziesiątce. Bo niby dlaczego samoświadomość czy pewność siebie osiąga się dopiero w tym wieku?
Idea projektu jest jasna: kobiety po pięćdziesiątce to fajne babki. Nie jest to jednak nic nowego ani odkrywczego. Wszystkie osoby o zdrowych zmysłach wiedzą, że człowiek jest wartościowy na każdym etapie życia. (Ci zaś, którzy uważają inaczej, nie zmienią zdania tylko dlatego, że ktoś stworzył projekt i wydał książkę). Jeśli projekt The Inner Power wyróżnia pewną grupę wiekową i służy przekonaniu odbiorców, że po pięćdziesiątce życie jest cudowne, to tylko dlatego, że jego autorka wyszła z założenia, iż pięćdziesięcioletnie kobiety nie są postrzegane jako wartościowe. Tym sposobem zamiast dodać paniom wiatru w żagle, uwydatniła ich kompleksy. Osobom o niebieskich oczach nie trzeba powtarzać, że mają niebieskie oczy – wiedzą o tym. A jeśli z jakichś powodów trzeba im przypominać, to tylko dlatego, że kolor niebieski budzi wątpliwości.
W drugiej części książki „Serce nie ma zmarszczek” znajduje się prezentacja ubrań z kolekcji Goldpoint. Choć nie zostałam fanką wszystkich, spodobała mi się znaczna większość i chętnie podarowałabym je mamie, a nawet kupiła dla siebie. Projektowanie wychodzi autorce bardzo dobrze, więc moim zdaniem to na nim powinna się skupić. Nie wiem, czy na pomysł projektu wpadła po to, by zrobić reklamę odzieży, czy z rzeczywistej potrzeby serca. Jakkolwiek by było, niech pozostanie przy odzieży.
Pełny artykuł dostępny na stronie dlalejdis.pl