Po tragicznej śmierci męża Joanna Kurowska przed siedmiu laty przeżyła niewyobrażalną traumę. To umocniło jej więź z córką, z którą dziś są niczym najlepsze przyjaciółki. Po latach udało im się poskładać swoje życie na nowo. Wiele je różni, ale jest też wiele rzeczy, które robią podobnie. Obie wybrały choćby zawód aktorki. O miłości, poszukiwaniu szczęścia i planach na przyszłość. O tym Joanna Kurowska i Zosia Świątkiewicz opowiadają Krystynie Pytlakowskiej.
Gdy się zakochasz, mówisz o tym mamie?
Zosia Świątkiewicz: Nawet jak się nie zakocham, to mówię.
Joanna Kurowska : Czasem nawet proszę: „Nie opowiadaj mi z takimi szczegółami, bo ja jestem twoją mamą, a nie koleżanką”. Ale zaufanie córki do mnie jest ważniejsze niż przyjęte kanony. Pamiętam, że kiedyś w szkole dziewczyny coś zrobiły jakiemuś chłopcu i Zosia mi się zwierzyła co. A potem na zebraniu rodziców nauczycielka stwierdziła, że ja na pewno wiem, co się stało. Odparłam: „Tak, wiem, ale nie powiem”. Zostałam zakrzyczana przez rodziców. Odpowiedziałam im: „Za dwa lata kończymy naszą znajomość, bo dzieci skończą szkołę, a ja z córką będę do końca życia i nie mam zamiaru stracić jej zaufania”.
Zosia: Nasza relacja zawsze była pełna szacunku. Nawet gdy miałam cztery lata i ubrałam się do przedszkola w coś, w czym wyglądałam głupio, mama nic nie powiedziała.
Joanna: Zosi wydawało się, że jest demonem seksu, i włożyła takie majtki do kolan.
Zosia: I stanik do góry nogami.
Joanna: Połączenie hinduskiej księżniczki z romską.
Zosia: Ale nigdy mi nie powiedziałaś, że wyglądam głupkowato. Nigdy nie usiadłaś ze mną i nie powiedziałaś: Nie rób tego czy tamtego. I dobrze, że nie trzymałaś mnie pod kloszem. Dzięki tobie dowiedziałam się, że człowiek ma w życiu dużo wolności i dużo możliwości, żeby być szczęśliwym. Nauczył mnie tego twój szacunek. A i tak nie piję alkoholu, a papierosa zapaliłam tylko raz, na moje 20. urodziny.
Próbowałaś jointa?
Zosia: Próbowałam, ale to była zwykła ciekawość. Właściwie jestem abstynentem od wszystkiego.
Joanna: A ja lubię się napić winka czerwonego. Jednak rzadko to robię, bo dojeżdżam samochodem do pracy. Zresztą nie muszę pić, żeby poczuć haj.
Zosia: Obie mamy tak zbudowany świat wyobraźni, że możemy być w nim, kiedy tylko zechcemy.
A w jakim świecie Ty bywasz?
Zosia: Sama nie wiem. Bardzo lubię chodzić, potrafię przejść dziennie 20 kilometrów. Jestem wtedy zatopiona w myślach do tego stopnia, że nawet zapominam, że idę.
Joanna: To jest rodzaj medytacji.
O czym wtedy myślisz? Kogo chciałabyś zagrać?
Zosia: O tym też. Czasami wyobrażam sobie, że jestem uciekającą z zamku księżniczką ze średniowiecza. Ostatnio oglądam „Grę o tron”, więc może dlatego.
Joanna: A mój świat to ucieczka od rzeczywistości. Ale wszystko, co chciałam w życiu zrealizować, zrealizowałam. Mam dom, który kocham, masę przyjaciół, córkę, która mnie wspiera i jest moją dumą. Kocham przyrodę, mogę nigdzie stąd nie wyjeżdżać. A gdy budzę się rano, jestem szczęśliwa. Lubię moje życie.
Zosia: Ja też je polubiłam. Mam zapewniony byt przez moją cudowną mamę, która się dla mnie zapracowuje, mam wspaniałych przyjaciół i perspektywy, jestem wolna, jestem podobno piękna, mieszkam w Europie i mogę robić wszystko.
A masz chłopaka?
Zosia: Trzy dni temu się rozstaliśmy. I to ja zerwałam.
Joanna: Jesteś taka silna. Ja zawsze bałam się zostać sama.
Ja myślę, Joasiu, że zakochasz się jeszcze.
Joanna: Oczywiście.
Zosia: Nie będę zazdrosna, jeśli przyjedzie tu jakiś bogaty, przystojny, na białym koniu.
Joanna: Takich facetów nie ma.
Czego naprawdę chcecie od życia?
Zosia: Mam wytyczony cel. Moje marzenie to być stabilna finansowo, robić fajną karierę aktorską. Nie muszę być nawet sławna, chcę tylko mieć pracę w tym zawodzie. A jak będę miała 35 lat, to chciałabym mieć dom, rodzinę i dzieci.
Joanna: Dobry plan. Jak się na nim skupisz, to ci wyjdzie. Moim planem jest brak planu, ponieważ nic mnie tak nie cieszy, jak nieprzewidywalność. Wiele sobie w życiu planowałam i dużo mi się z tego spełniło. Ale zawsze myślałam, że się zestarzeję z mężem, a nie wyszło. Przestałam więc planować i podoba mi się to, gdy coś nagle mnie zaskoczy.
Wyobrażasz sobie siebie jako babcię?
Joanna: Już mogłabym nią być. Będę bardzo wesolutką babcią.
Zosia: A ja wyobrażam sobie siebie jako matkę. Właściwie już mogłabym mieć dzieci, bardzo na to czekam. Na dzieciaki i karierę.
Joanna: To bardzo dużo!
Więcej na stronie viva.pl